laenia laenia
2394
BLOG

Limeryki o Yeti cz. II

laenia laenia Rozmaitości Obserwuj notkę 210
 
  Część druga i ostatnia, bo ileż można pisać o Yeti! Tym razem gatunek przestał być himalajskim endemitem, ale za to upamiętniłam kilkoro naszych olimpijczyków. 
 
   
Stary Yeti, mieszkaniec Jabłonki,
szedł do sklepu zakupić mrożonki.
Nagle patrzy: Justyna,
więc w ukłonie się zgina,
choć go strasznie łupały korzonki.
 
 
Szedł raz Yeti spacerkiem przez Ciemniak,
patrzy, a tu Nowakowska-Ziemniak.
Chciał jej ścisnąć grabulkę,
lecz posłała mu kulkę,
no i świat mu tak jakoś pociemniał.
 
 
Pewien Yeti hen pod Hindukuszem
spotkał raz Paulinę Maciuszek.
Ta zaś z miejsca go łaja:
Koleś, widać ci jaja!
Więc zasłonił je w mig kapeluszem.
 
 
Kędy stromy się wznosi Bobrowiec,
spotkał Yeti raz Sylwię Jaśkowiec.
W mig przyczesał więc kłaki,
po czym wręczył jej maki,
na zachętę zaś rzekł: Jestem wdowiec.
 
 
Yeti z bródką, co mieszkał w Ardenach,
zjechać z góry raz chciał na panczenach.
Zaistniały dwa skutki:
zjazd dość szybki, lecz krótki,
i pochówek przy dźwiękach Szopena.
 
 
Tęgi Yeti, co żył w Pirenejach,
wystartować chciał kiedyś w bobslejach.
Lecz gdy susa dał w bolid,
ten się tak rozpierdolił,
że przez tydzień nieborak go sklejał.
 
 
Pewien Yeti raz żył w Kordylierach,
co na skrzypkach rżnął pięknie Wagnera.
Kiedyś twórczo natchniony
zerżnął też dwa muflony
i turystę – prezesa Tajnera.
 
 
Muzykalny dość Yeti z Rodopów
bardzo głośno wciąż słuchał hip-hopu.
Aż ktoś wreszcie wziął kija,
no i obił mu ryja,
przez co Yeti zmarkotniał i opuchł.
 
 
Inny Yeti, na Piku Pobiedy,
w swej jaskini założyć chciał ledy.
Lecz gdy dotknął kabelka,
poczuł prąd w kartofelkach
oraz dęba stanęły mu dredy.  
 
 
Pewien Yeti, co żył w Karkonoszach,
lubił czytać Herberta, Miłosza.
Raz spotkanej chciał damie
zacytować „Przesłanie”,
lecz od razu ją zwieźli na noszach. 
 
 
Pewien Yeti, co był z Dolomitów,
wstąpić kiedyś chciał do jezuitów.
Ale przyszło mu celę
dzielić z ojcem Mądelem...
W końcu zjadł go, choć bez apetytu.
 
 
Młody Yeti przejazdem w Karpatach
poznał babkę seksowną, choć w latach.
Lecz jej wzrok był nieczuły,
no bo klata, muskuły
w porzo, ale poniżej – Azjata...
 
 
I tym przykrym dla Yeti, choć optymistycznym dla Europejczyków akcentem kończę temat :)
Jeszcze tylko tłusty limeryk ostatkowy:
  
Pewien łasuch, co mieszkał we Frączkach,
zjadał dziennie trzy ptysie i pączka.
Potem spalić chcąc sadło
bzykał on co popadło,  
z różnym skutkiem (opryszczka, rzeżączka). 
 
 
Bądźcie zdrowi :) 
 
 
PS  Ale jednak nie mogę tego biedaka tak zostawić z tym azjatyckim rozmiarem...
 
Żył raz Yeti na Kilimandżaro,
co się szczycił ogromną fujarą.
I jak siadał na szczycie, 
kiedy słońce w zenicie,
cień fujary się kładł nad Saharą.
 
 
Teraz już mogę skończyć z czystym sumieniem :) 
laenia
O mnie laenia

Armaty ukryte w krzakach, czyli blog limerykowy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości