Tym razem będzie apolitycznie (no, prawie), choć gorąca atmosfera nie sprzyja apolitycznym wpisom. Ale ponieważ tegoroczny lipiec stoi pod znakiem dwóch wielkich rocznic: 400-lecia Kłuszyna i 600-lecia Grunwaldu, postanowiłam zamieścić tu kilka moich limeryków, które mam akurat w archiwum.
O mężnym rycerzu
Mężny rycerz odwiedził raz w Skalnie
młodej damy uroczą sypialnię.
Wtem jej mąż wpadł znienacka
i odrąbał mu wacka,
wieczór zaczął się więc dość feralnie.
Potęga Zawiszy
Raz w gospodzie w miasteczku Budziszyn
pewien Krzyżak był podpadł Zawiszy.
Więc Zawisza klejnoty
wziął mu ścisnął i po tym
Krzyżak długo miał ksywkę "Senyszyn".
Mały Powała
Będąc malcem, Powała z Taczewa
przybił nożem raz ptaszka do drzewa.
Nie wróbelka czy szpaka -
był to ptaszek Krzyżaka,
który czymś tam Powałkę rozgniewał.
O Jurandzie
Idzie Jurand w Spychowie przez pola,
ślepy, niemy, lecz większa niedola,
że Krzyżacy, hultaje,
pozbawili go jajek,
Henryk całkiem zaś dramat ten olał!
O rycerzu bez głowy
Przez Grunwaldu bitewne wądoły
biegnie upiór rycerza Kądzioły.
Przed nim łeb zaś ucieka,
bo po sześciu mu wiekach
wyewoluowały giczoły.
O woju
Wsławił pewien się woj pod Kłuszynem
usieczonych łbów ruskich tuzinem.
A to kawał bandziora!
Pewnie przodek Kaczora
(tak tłumaczył się Tusk przed Putinem).
O husarzach
Pewien szlachcic, co był ze Zbaraża,
nakrył w łożu swej żony husarza.
Ten przez okno dał nura,
lecz choć orle miał pióra,
skoczył gorzej od S. Marusarza.
Inny husarz, co żył pod Rajgrodem,
kiedyś zleciał, upiwszy się miodem,
z murów twierdzy. Był huk,
gdyż pierdolnął o bruk,
bo te skrzydła to pic był na wodę.
Limeryk europejski
Rycerz Zygfryd, co żył w Salamance,
złamał serce niejednej bogdance,
i to w całej Europie,
bo miał ch*ja jak kopię,
lecz zanurzał go tylko w sir Lance-
locie.